W czwartek na katowickim Jantorze Polacy wygrali z reprezentacją Węgier 2:1, ale w piątek bratankowie zrewanżowali się i triumfowali 3:1. Spotkanie podsumowali nasi zawodnicy, Marcin Horzelski i Adrian Jaworski.

- Piątkowy mecz był odzwierciedleniem czwartkowego, była walka z obu stron i szybka gra. Taktycznie byliśmy dobrze przygotowani. Szkoda, że nie udało się wygrać, bo mieliśmy trochę tych okazji, zwłaszcza w przewagach - powiedział po spotkaniu Marcin Horzelski.

Biało-czerwoni mieli mnóstwo okazji do gry w liczebnej przewadze, zwłaszcza w końcówce spotkania, gdzie Gergo Nagy otrzymał karę meczu za atak na głowę i podopieczni Roberta Kalabera przez pięć minut grali z przewagą jednego zawodnika. Nie udało im się jednak doprowadzić do wyrównania, a co gorsza to Węgrzy skierowali krążek do bramki, którą opuścił John Murray.

- Musimy wykorzystywać przewagi, bo na tym poziomie, jeśli nie wykorzystasz okazji do gry w przewadze to nie ma co myśleć o wygranej i skończyliśmy z jedną bramką. Trenowaliśmy przewagi i inne elementy taktyczne na zgrupowaniu i na treningach wyglądało to nieźle. Szkoda, bo tych okazji było mnóstwo, ale trzeba oddać węgierskiemu bramkarzowi, że świetnie się spisał. Musimy nad tym elementem popracować i wierzę, że będzie lepiej - skomentował 24-letni obrońca.

Katowicki dwumecz był za to debiutem z orzełkiem na piersi dla Adriana Jaworskiego. Obrońca KH Energi Toruń zajął miejsce kontuzjowanego Oskara Jaśkiewicza i w czwartek odczuwał stres przez debiutem w narodowych barwach.

- Dzisiaj stresu już nie było. Czułem się zupełnie wyluzowany, tak jak gram co mecz w lidze. Zarówno przed meczem, jak i w trakcie czułem się bardzo dobrze. Nie czułem nadmiernej presji. Na pewno czuję się teraz bardzo zmęczony po meczu – skwitował z uśmiechem Jaworski.

Polacy w piątkowym spotkaniu wielokrotnie zatrudniali Zoltana Hetenyia. Bramkarz Węgier w końcówce meczu słaniał się na nogach i widać było, że odczuwał już trudy tego spotkania, mimo to, biało-czerwonym nie udało się znaleźć na niego sposobu.

- Dzisiejszy mecz był dużo cięższy. Rywale grali szybciej i wyglądali na silniejszych. Samo spotkanie wyglądało lepiej, bo toczyło się ono w szybszym tempie. Szkoda, że przegraliśmy. Mieliśmy wiele okazji, ale brakowało przede wszystkim skuteczności. Naszym mankamentem była też gra w przewadze - stwierdził debiutant w naszej kadrze.

Dla Horzelskiego była to druga okazja do gry w narodowych barwach. Obrońca JKH GKS Jastrzębie miał też okazję do gry w listopadowych meczach z Węgrami, które odbyły się w Budapeszcie. Wtedy bratankowie triumfowali w obu meczach, odpowiednio 5:2 i 3:2. Natomiast Jaworski zaliczył swoje dwa pierwsze mecze na arenie międzynarodowej. Jak obaj postrzegają różnice poziomów pomiędzy rozgrywkami ligowymi a międzynarodowymi?

- Zarówno mecze w Budapeszcie, jak i w Katowicach były znacznie szybsze od ligowych. Mnie lepiej grało się na Jantorze, bo na Węgrzech były to moje pierwsze występy w narodowych barwach. Pod względem taktycznym wiedziałem, co robić w danym momencie na lodzie. Szkoda, że strzeliliśmy tylko jedną bramkę, bo jest spory niedosyt - skwitował Horzelski.

- Jakbym miał porównać, to na pewno w meczach międzynarodowych gra się szybciej. Kadra jest złożona z najlepszych zawodników więc nie ma w niej słabych punktów. W lidze mniej więcej można przewidzieć, kto zagra gorzej lub lepiej. Tutaj wszyscy grają na równym poziomie - zakończył Jaworski.