Reprezentacja Polski 2020 rok może zaliczyć do udanych. W lutym kadrowicze sprawili ogromną niespodziankę, wygrywając turniej prekwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich. Przyjrzyjmy się poczynaniom naszej reprezentacji przez pryzmat całego roku.
W lutym kadrowicze prowadzeni przez trenera Tomasza Valtonena wylecieli do Kazachstanu na turniej prekwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich. Mówiło się wówczas o dwóch koniecznych zwycięstwach i nawiązaniu walki w ostatnim meczu z gospodarzami turnieju.
Sensacja w Nur-Sułtanie
Zaczęło się zgodnie z planem. W pierwszym meczu turnieju Polacy gładko pokonali reprezentację Holandii 8:0. Był to dobry mecz w wykonaniu Biało-czerwonych, a głównymi aktorami tego spektaklu byli Aron Chmielewski, który zdobył bramkę i dwukrotnie asystował oraz Oskar Jaśkiewicz, który swój występ okrasił dwoma golami. Następnie było spotkanie z Ukrainą. Mimo że po pierwszej tercji było 1:1, kolejne dwie tercje były już całkowicie zdominowane przez Polaków, a mecz zakończył się wynikiem 6:1. Wtedy niemoc strzelecką przełamał Martin Przygodzki, który zdobył bramkę na 2:1.
Prawdziwym sprawdzianem był mecz z Kazachstanem. Gospodarze, mający skład złożony z graczy KHL, byli zdecydowanym faworytem. Spotkanie rozpoczęło się dla nas fantastycznie. Wynik w 8. minucie otworzył Bartosz Ciura, który oddał strzał z nadgarstka, a krążek odbił się od Aleksieja Makliukowa i wpadł do bramki. W drugiej tercji prowadzenie podwyższył Martin Przygodzki, który dobił “gumę” po strzale Oskara Jaśkiewicza. Chwilę później… był już remis! Wszystko za sprawą Dustina Boyda, gracza reprezentującego barwy Barysu Nur-Sultan. Ostatnie słowo należało jednak do Biało-czerwonych, którzy znakomicie weszli w trzecią tercję. Maciej Urbanowicz dobił krążek do pustej bramki, po tym jak ten odbił się od słupka po strzale Filipa Komorskiego. Prowadzenia 3:2 już nie oddaliśmy, a bohaterem meczu został nasz bramkarz, John Murray, który obronił 51 z 53 strzałów oddanych na jego bramkę! Polska reprezentacja sprawiła ogromną sensację.
Odwołane turnieje
Po sukcesie w Kazachstanie zapowiadano rychły awans na bezpośrednie zaplecze Elity. Zaraz po nich miały odbyć się kolejne kwalifikacje do igrzysk olimpijskich, które miały się odbyć na Słowacji. Jednak ani jedna, ani druga impreza się nie odbyły. Wszystko z powodu pandemii koronawirusa, która sparaliżowała największe imprezy sportowe. W międzyczasie nastąpiła zmiana selekcjonera. Tomasza Valtonena zastąpił Robert Kalaber, który prowadzi równocześnie drużynę JKH GKS Jastrzębie. Słowak ma już doświadczenie w pracy z reprezentacją, bowiem prowadził kadrę Bułgarii w 2018 i 2019 roku.
Mecze z bratankami
Trener Kalaber chciał poznać drużynę jak najwcześniej i dlatego w listopadzie wyjechał ze swoimi podopiecznymi do Budapesztu. Tam czekał naszą kadrę dwumecz z bratankami. W pierwszym meczu, Polacy zostali dość gładko ograni, przegrywając 2:5. W rewanżu, dwa dni później, nasza gra wyglądała już nieco lepiej. Co prawda przegraliśmy 2:3, ale pozostawiliśmy po sobie dobre wrażenie. W kadrze zadebiutowali Damian Szurowski i Christian Mroczkowski. W połowie grudnia, w Katowicach, na lodowisku Jantor miał odbyć turniej EIHC o Puchar imienia Wojciecha Korfantego. Z turnieju jednak z powodu pandemii wycofały się drużyny Łotwy, Ukrainy oraz Francji i ostatecznie byliśmy skazani na kolejne dwa mecze z Madziarami. Pierwszy mecz podopieczni Roberta Kalabera wygrali 2:1, po golach Filipa Komorskiego i Dominika Pasia. Nasza gra wyglądała dobrze, a swój pierwszy mecz w kadrze zaliczył Adrian Jaworski. Tym samym przełamaliśmy serię siedmiu porażek z rzędu z Węgrami. Jednak rewanż to już inna historia. Kadra mimo dobrej gry, zwłaszcza wielu okresów gry w przewadze, nie potrafiła tego wykorzystać. Choć objęliśmy prowadzenie dość wcześnie za sprawą Mateusza Michalskiego, to kolejne ciosy należały do rywali. Reprezentacja Węgier wyszła na prowadzenie 2:1, a później Madziarzy wpakowali krążek do pustej bramki. Warto dodać, że Zoltan Hetenyi bronił w tym meczu w niesamowitym stylu.