Rozmowa z trenerem Robertem Kalaberem, który doprowadził do finału hokejowych mistrzostw Polski JKH GKS Jastrzębie, ale w tym roku czeka go jeszcze jedno wielkie wyzwanie. Poprowadzi reprezentację Polski w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich, do którego Biało-czerwoni awansowali w świetnym stylu. W kwalifikacjach zobaczymy, jak nasza reprezentacja rywalizuje z hokejową potęgą – Słowacją oraz Białorusią i Austrią. Selekcjoner i Polski Związek Hokeja na Lodzie mają plan, jak przygotować reprezentację do tego wielkiego wydarzenia.
W dniach 26-29 sierpnia w Bratysławie reprezentacja Polski zmierzy się w kwalifikacjach do igrzysk olimpijskich w Pekinie z bardzo silnymi drużynami: Słowacją, Białorusią i Austrią. Jak biało-czerwoni będą przygotowywać się do turnieju?
ROBERT KALABER: - Kwalifikacje olimpijskie to dla naszej kadry narodowej zdecydowanie najważniejszy turniej w tym roku i przywiązujemy do niego ogromną uwagę. Zaplanowane mamy starty w dwóch turniejach oraz zgrupowania. W dniach 18-25 kwietnia na lodowisku w Katowicach mają odbyć się Mistrzostwa Trójmorza, w których wystartują reprezentacje Litwy, Estonii, Chorwacji oraz kadra Łotwy do lat 23. Turniej pomoże między innymi zgrać zespół. Przykładowo z Litwą mieliśmy zmierzyć się w tym roku w Mistrzostwach Świata Dywizji 1B, które zostały odwołane z powodu pandemii. Spodziewam się, że wspomniane drużyny przyjadą do Polski w mocnych składach, bo od marca 2020 roku ze względu na koronawirusa reprezentacje bardzo rzadko mają możliwość rozgrywania spotkań.
Reprezentacja otrzymała także zaproszenie do wzięcia udziału w turnieju w Słowenii, który nosi nazwę „Beat Covid-19” (Pokonać Covid-19).
- Nazwa turnieju jest bardzo specyficzna, ale każdy z nas ma już dosyć koronawirusa. To bardzo pozytywne, że Słoweńcy nas zaprosili, bo obsada zawodów jest bardzo mocna. „Beat Covid-19” ma zostać zorganizowany w dniach 15-21 maja w Ljubljanie. Poza gospodarzami naszymi rywalami będą Austria, Francja, Korea Południowa i Rumunia. W rankingu światowym jedynie Rumunia jest niżej od nas, ale to też zespół, który ma w swoim składzie wielu dobrych graczy, występujących między innymi w lidze słowackiej. Będziemy mieli możliwość sprawdzenia się na tle drużyny austriackiej, z którą w sierpniu zagramy w kwalifikacjach olimpijskich. Nie wiemy jednak, w jakim składzie zagrają Austriacy. Turniej w Słowenii to będzie dla nas kluczowy sprawdzian przed sierpniowymi kwalifikacjami.
W Mistrzostwach Trójmorza i w turnieju „Beat Covid-19” wystawi Pan najsilniejszą kadrę?
- Mam nadzieję, że naszych zawodników będą omijać kontuzje, bo wiadomo, że po sezonie ligowym hokeiści zmagający się z urazami przechodzą rehabilitacje. Chcemy wystawić najmocniejszy skład. W kwietniu kończą się rozgrywki ligowe, dlatego na obydwa turnieje będzie powołana ta sama kadra. Inaczej nie możemy postąpić, bo w klubach kończą się już treningi i zawodnik, który nie będzie brał udziału w turnieju w Katowicach, przez długi czas nie ma możliwości potrenowania, wzięcia udziału w meczach. W lipcu będzie zorganizowane zgrupowanie w Jastrzębiu a później jeszcze w sierpniu przed kwalifikacjami.
Jest pan przygotowany na plan B, jeśli do wspomnianych turniejów nie dojdzie?
- Na razie nie mamy sygnału, aby turnieje w Katowicach i w Słowenii miały zostać odwołane. Jeśli jednak czarny scenariusz zostanie wcielony w życie, wtedy zostaną nam zgrupowania i mecze sparingowe.
Na przełomie maja i czerwca w Rydze odbędą się mistrzostwa świata elity, w których wystąpią między innymi Słowacy i Białorusini, nasi rywale w kwalifikacjach olimpijskich. Jaką obecnie siłą dysponują obie drużyny?
- Z uwagą będę śledził w telewizji mecze tych zespołów. Słowacy nie mieli w ostatnim czasie zgrupowań, takie planowane jest po zakończeniu sezonu ligowego. Mają bardzo szeroką kadrę, wielu hokeistów gra w NHL, KHL, czy w lidze fińskiej, czeskiej. Na dzisiaj nie wiemy, w jakim składzie wystąpią w kwalifikacjach olimpijskich i czy wzmocnią ich zawodnicy z NHL. W przypadku Białorusi jest sporo znaków zapytania, bo w zespole doszło do przebudowy, wielu wiekowych graczy zakończyło kariery. Jestem bardzo ciekawy, jaki skład wystawią w mistrzostwach świata i jak wypadną w tym turnieju.
Jako trener JKH GKS Jastrzębia ma pan ogromną wiedzę o Polskiej Hokej Lidze. Kto z reprezentantów w tym sezonie jest w dobrej formie?
- W półfinale play-off moja drużyna grała z GKS Katowice i w zespole rywala bardzo dobrze wypadł Grzesiek Pasiut, który był liderem drużyny oraz po wyleczeniu kontuzji Patryk Wajda. Poza tym w katowickim zespole dobrze grali Maciej Kruczek, Mateusz Michalski i Filip Starzyński. W Comarch Cracovii liderem drużyny jest Damian Kapica. W GKS Tychy dobre występy zaliczył Ondrej Raszka, chociaż trochę martwi mnie to, że John Murray stał się rezerwowym. Poza tym z dobrej strony pokazują się Filip Komorski, Bartosz Ciura, czy Bartłomiej Jeziorski. Z kolei w moim zespole muszę pochwalić obrońców Mateusza Bryka, Kamila Górnego, Arka Kostka i Marcina Horzelskiego a z napastników Macieja Urbanowicza, Radka Sawickiego i Dominika Pasia.
Według pana wprowadzenie limitu dla obcokrajowców w PHL będzie dobrym rozwiązaniem?
- Na pewno zagraniczni zawodnicy są potrzebni, pomagają w rozwoju młodych zawodników i wpływają na wzrost poziomu ligi, ale trzeba zachować równowagę. Jestem za tym, aby najpóźniej za rok został wprowadzony limit dla obcokrajowców, bo nie mamy w PHL zbyt wielu polskich zawodników, mało graczy występuje też za granicą. Musimy dążyć do tego, aby Polska Hokej Liga produkowała kadrowiczów. W sezonie 2019/20 kluby opowiedziały się za zniesieniem limitu obcokrajowców na trzy sezony, ale musimy zastanowić się wspólnie, przedyskutować, czy nie wprowadzić zmian wcześniej już od najbliższego sezonu 2021/22.
Jak pan ocenia naszych graczy występujących w ligach zagranicznych?
- Krystian Dziubiński zakończył sezon w białoruskiej drużynie Nioman Grodno. Zagrał między innymi w meczu, który trwał ponad sześć i pół godziny. Wtedy w finałowej rywalizacji z HK Homel strzelił decydującego gola w szóstej dogrywce. Był jednym z liderów drużyny, grał na bardzo wysokim poziomie. Aron Chmielewski, który kolejny sezon spędza w czeskim HC Ocelaři Trzyniec, pod koniec ubiegłego roku miał poważną kontuzję, dlatego trochę czasu mu zabrało, aby dojść do formy. Oglądałem też w internecie kilka spotkań Pawła Zygmunta w HC Litvinov. Paweł wypełniał założenia trenera i są tam zadowoleni z jego postawy. Gorzej wygląda sytuacja Marcina Kolusza w słowackiej Dukli Michalovce. Najpierw zmagano się w klubie z koronawirusem, a później Marcin doznał kontuzji pleców. Obserwujemy też Damiana Tyczyńskiego, który gra w pierwszoligowej drużynie HK Spisska Nova Ves oraz Alana Łyszczarczyka, który jest za oceanem.
Pandemia sprawiła, że zarówno w tym, jak i w ubiegłym roku nie odbyły się mistrzostwa świata U20 i U18 z udziałem naszych reprezentacji.
- Każdy zawodnik potrzebuje rywalizacji poza krajem, sprawdzenia się na tle innych. Na pewno odbije się to niekorzystne na tych młodych hokeistach, ale w innych krajach też będą zmagać się z takim samym problemem.
Mimo pandemii Polska Hokej Liga jest na finiszu. Pańska drużyna walczy o złoty medal. Czy ciąży na zespole presja, skoro nigdy jeszcze w historii klub z Jastrzębia nie wygrał ligi?
- Na początku muszę pochwalić zarząd PZHL za to, że rozgrywki ligowe tak płynnie przebiegają. Wystartowaliśmy jako drudzy po KHL. Cieszy mnie to, że mogę wykonywać pracę, którą kocham. Wielka szkoda, że bez kibiców, ale nic na to nie poradzimy. Nie ma u nas presji, my spoglądamy w przyszłość, a nie w historię. Zrealizowaliśmy na razie mały cel, jakim był awans do finału.